Strona główna » forum Stosunek do wiary i Kościoła
» Odpowiedz na ten temat

Temat: I narodził się człowiek (obs.)



[08.08] 23:28 mg88

I narodził się człowiek
Ewolucja na bieżąco
Mamy już pojęcie o tym, od czego zaczął się rozwój istoty zwanej człowiekiem. Dlaczego to właśnie my przetrwaliśmy? Czemu to zawdzięczamy?

Darwin zauważył, że zwierzęta należące do tego samego gatunku, żyjące na odizolowanych od siebie wyspach archipelagu Galapagos przejawiają odmienne cechy – zależnie od warunków. Rodziły się podobne, jednak warunki, w jakich żyły, sprzyjały innym cechom i preferowały przetrwanie osobników o odmiennym wyglądzie. W efekcie zwierzęta zaczynały się różnić a po upływie odpowiednio długiego czasu nie były w stanie krzyżować się już ze sobą i powstawały odrębne gatunki. Według Darwina, był to podstawowy mechanizm powstawania różnych gatunków, także i człowieka.

Świt

Okolice Katalonii, 13 milionów lat temu. Świt ludzkości. Porastającą wówczas południową Europę sawannę, zamieszkałą przez nosorożce i antylopy, przemierza niewysoka, licząca około 140 cm istota. Kiedyś, za wiele milionów lat, na podstawie znaleziska 83 kości ktoś nazwie ją Pierolapithecus cataulanicus. Wygląda trochę jak goryl, ale płaska, pozbawiona wystającej szczęki twarz jest inna. Przywodzi na myśl człowieka. Podobnie jak krótkie dłonie i palce. Umie czasem poruszać się na dwóch nogach, ale rzadko na równej ziemi. Najchętniej spędza czas w konarach drzew, gdzie szuka pożywienia. Nie umie przerzucać ciała wiszącego pod gałęziami z jednej ręki na drugą. Tę umiejętność nazwaną brachiacją posiądą dopiero jej niektórzy potomkowie. Ci, którzy z czasem staną się zwierzętami nazywanymi orangutanami.

Oto istota, której pozostałość odkryto w jaskini opodal miejscowości Els Hostalets de Pierola.

Prawdopodobnie właśnie ona jest poszukiwanym od ponad stu lat zaginionym ogniwem teorii Darwina, w pół drogi pomiędzy małpami a ludźmi. Wspólnym przodkiem naczelnych. Ludzi, goryli, szympansów i orangutanów.

Ten znaleziony konkretny egzemplarz to ważący około 55 kilogramów samiec. Był tak duży, jak dorosła szympansica, ale pokrojem ciała przypominał nieco prymitywniejszego goryla. Zdaniem odkrywcy znaleziska, Salvadora Moyá Solá, na to, że znaleziona w Hiszpanii małpa była wspólnym przodkiem wszystkich żyjących dzisiaj małp człekokształtnych oraz ludzi, wskazuje bardzo wiele. Stan kości nie pozwolił tego potwierdzić bezpośrednio, jednak z analizy porównawczej DNA wiemy, że hipotetyczny wspólny przodek powinien pochodzić właśnie z czasów, w których żyły pierolapiteki: pomiędzy 11 a 16 milionami lat temu.

Potomstwo pierolapiteka ruszy swoją drogą. Po kolejnych trzech milionach lat, 7 mln lat temu, pozostawi na uboczu kolejnych prymitywniejszych kuzynów. Boczna gałąź stanie się zaczątkiem nowego rodzaju – małp człekokształtnych. Staną się gorylami i szympansami. A i potomkowie pierolapiteka wyglądają już zupełnie inaczej – ich płaskie twarze ocieniają potężne wały nadoczodołowe. W cechach tej istoty, nazwanej później Sahelanthropus tchadensis będzie można dopatrzeć się zarówno cech małpich, jak ludzkich. Czasami porusza się na dwóch nogach, ale to jeszcze nie człowiek, chociaż jest na dobrej drodze.

Mija kolejne milion lat. Afrykańskie sawanny przemierza Orrorin tugenensis. Kroczy na dwóch nogach, wyprostowany. Gdy spotyka grożące mu drapieżniki, błyskawicznie wdrapuje się na drzewo. Tam też nocuje.

Bezpieczne konary porzuci dopiero jego potomek – Archipitecus ramidus. Wymusi to na nim zmiana klimatu. Lasy tropikalne wyschły. Jest tylko pusta, porośnięta trawą sawanna. Archipitek uświadomi sobie, że nie musi używać swoich chwytnych rąk do przytrzymywania się gałęzi. Może nimi zebrać pożywienie i zanieść samicy. Może ująć dłonią kij – pierwsze narzędzie. Może sięgnąć po mięso, wysokoenergetyczny pokarm, który pozwoli mu rosnąć i da energię umysłowi.

Zacznie myśleć.

Jego dalekie potomstwo zostanie zaliczone do rodzaju australopiteków.

Australopithecus ramidus to przodek ludzi. Wbrew nazwie oznaczającej „małpa południa” jest istotą dwunożną, wyprostowaną. Potrafi wytwarzać narzędzia. A to są cechy, które w świecie ożywionym wyróżniają jedynie istoty ludzkie. Po nim pojawi się wiele odmian australopiteków. Posługują się kijami, pięściakami, oszczepami.

Po kolejnych dwóch milionach lat ich potomstwo będzie należeć do nowego rodzaju, którego nazwa brzmi: Homo.

Ale nie wszyscy będą przodkami dzisiejszego człowieka – Homo sapiens sapiens.

IP i czas połączenia logowane.
[08.08] 23:30 mg88

Ciąg dalszy...

Darwin
Aż do połowy XIX wieku nikt nie miał wątpliwości – powstanie człowieka przebiegało tak, jak opisuje to dosłownie rozumiana księga Genesis. Pojawił się w wyniku bezpośredniego działania Boga, w skończonej postaci. Dopiero kiedy młody brytyjski przyrodnik nazwiskiem Karol Darwin powrócił z podróży na pokładzie okrętu kartograficznego „Beagle” i opublikował swoją słynną książkę „O powstawaniu gatunków”, wiedza na temat powstania człowieka stanęła na głowie. Książka Darwina bynajmniej nie koncentruje się na antropologii. Traktuje o samym mechanizmie kształtującym zmienność pomiędzy poszczególnymi istotami żywymi. Mechanizmie doboru naturalnego.

Mechanizm doboru naturalnego, który został odkryty przez Darwina oznacza po prostu, że organizmy zmieniają się zależnie od warunków środowiska. Jednak nie „celowo”, poprzez stopniowe wykształcanie cechy, która poprawiałaby zdolność przeżycia, jak do czasów Darwina wierzyli pierwsi ewolucjoniści, lecz według mechanizmu, który zapewniał większe szanse na przeżycie osobnikom, u których jakaś korzystna cecha pojawiła się przypadkowo, dzięki czemu mogli ją przekazać potomstwu.

W tamtym okresie niezliczone karykatury w brytyjskich pismach satyrycznych przedstawiały Darwina jako osobnika o małpich cechach. W ten sposób przyrodnik, który zauważył zmienność zachodzącą różnie na różnych izolowanych wyspach, wśród populacji ptaszków nazwanych potem „siewkami Darwina”, został na trwale skojarzony z przekonaniem, iż człowiek jest bezpośrednim przodkiem małpy – szympansa lub goryla.

Cały problem miał podłoże światopoglądowe. Za czasów Darwina uważano po prostu, że ewolucjoniści usiłują za wszelką cenę zaprzeczyć wyjątkowości człowieka i sprowadzić istotę ludzką do poziomu zwierzęcia – „bezwłosej małpy” (istotnie, bez względu na trafność lub nie teorii ewolucji było wielu, którzy usiłowali to robić). Sugestia, by groteskowe, budzące pogardę swoim karykaturalnym podobieństwem zwierzęta były równocześnie przodkami ludzi, została odebrana jako niewybredny atak libertynów na religijny punkt widzenia, sam akt stworzenia oraz pojęcie człowieczeństwa jako takiego. (Nie bez przyczyny: podczas dyskusji toczonej na temat ewolucjonizmu w Brytyjskim Stowarzyszeniu Popierania Nauk w Oxfordzie, pomiędzy biskupem Samuelem Wilbeforcem a Thomasem Huxleyem, ten ostatni miał krzyczeć, iż woli pochodzić od poczciwej małpy niż głupiego biskupa).

Dziś wiemy, że tzw. „wspólny przodek” miał zarówno cechy ludzkie, jak i zwierzęce, a pierwsze goryle i szympansy wykształciły się równocześnie z przodkami ludzi z rodzaju Homo – około dwóch milionów lat temu. Równie dobrze można by zatem powiedzieć, że dzisiejsze małpy pochodzą od ludzi, jak i odwrotnie.

Labirynt, nie drabina

Przez lata przypuszczano, że powstanie człowieka rozumnego jest efektem konsekwentnego rozwoju od form prymitywniejszych do bardziej zaawansowanych – tzw. drabiny ewolucyjnej. Według schematu od małpy do człowieka miało to wyglądać tak: rezygnacja z nadrzewnego trybu życia, stopniowe przyjęcie wyprostowanej postawy, wzrost rozmiarów ciała. Skrócenie kończyn górnych, rozrost puszki mózgowej, stopniowa utrata owłosienia. Słowem – konsekwentna i stopniowa utrata cech zwierzęcych, atawistycznych i stopniowe pojawianie się poszczególnych cech rozumnych: wykształcenie umiejętności posługiwania się narzędziami, użycie ich do polowania i obrony, okiełznanie ognia, pojawienie się wspólnoty i więzi pomiędzy osobnikami, języka, sztuki, pierwocin religii i mistycyzmu.

Kiedy pojawiał się na świecie gatunek posiadający kolejne ludzkie cechy, jego bardziej prymitywni przodkowie posłusznie znikali ze sceny. W ten sposób rodzaj ludzki kroczył drogą nieustannych udoskonaleń ku człowieczeństwu i pojawieniu się człowieka rozumnego.

Taki obraz powstania gatunku ludzkiego wydawał się logiczny i dobrze wyglądał w podręcznikach. Niestety, z biegiem czasu okazał się zupełnie nieprawdziwy.

Droga, na końcu której pojawił się nasz gatunek, wcale nie jest prostym łańcuchem postępu, prowadzącym nieuchronnie do pojawienia się jednego, najdoskonalszego gatunku.

Na szlaku znalazło się wiele istot ludzkich należących do rodzaju Homo, nie będących jednak naszymi bezpośrednimi przodkami.

To jedno z większych odkryć współczesnej paleoantropologii – nic nie stoi na przeszkodzie, by obok siebie, w tym samym czasie, żyło kilka gatunków rozumnych istot. Drabina ewolucyjna człowieka przypomina raczej roślinę o wielu pniach i gałęziach, gdzie różne gatunki pojawiały się równocześnie lub znikały, a cechy zaawansowane mogły równie dobrze ustępować przed atawistycznymi.

Obowiązujący przez lata model ewolucji człowieka zaczął się chwiać.

Neandertalczyk w krawacie

Najpierw popsuli go neandertalczycy. Przez długie lata, od czasu odkrycia pierwszego szkieletu, obowiązywał pewnik, że była to rasa istot przedludzkich, żyjąca pomiędzy 200 a 27 tysiącami lat temu na terenie Eurazji – od Hiszpanii, przez tereny Rosji, aż po zachodnią Azję. Neandertalczycy nie byli jednak przodkami ludzi, ale jednym z wielu przedludzkich gatunków jakie pojawiły się, zanim wyścig po panowanie nad światem wygrał Homo Sapiens. Gatunkiem rozumnym i człekokształtnym, ale nie ludzkim.

Kiedy powstawały pierwsze rekonstrukcje wyglądu neandertalczyków, na początku XX wieku, nauka dysponowała nielicznymi znaleziskami. Podobizny, które na długie dziesięciolecia zawładnęły wyobraźnią opinii publicznej, powstały na podstawie szkieletu starca pokręconego artretyzmem. Dlatego stworzono wizerunek przygiętego małpoluda, porośniętego sierścią, o wystających szczękach, cofniętym czole i podbródku, z wielkimi wałami kostnymi nad oczodo

IP i czas połączenia logowane. [4750209]
[08.08] 23:31 mg88

Ciąg dalszy...

Badania Wesley’a Niewoehnera wskazują również, że mogli wykonywać delikatne prace wymagające precyzji. Świadczy o tym wymodelowana przez badacza ręka. Niewoehner wykorzystał kości dłoni znalezione w 1909 roku w La Ferrasie we Francji. Zeskanował je i stworzył ich trójwymiarowy wirtualny model. Pozwoliło to również odtworzyć kształt i wielkość mięśni i stworzyć model całej dłoni, a następnie sprawdzić, jak ta dłoń mogła działać. Wyglądała nieco inaczej niż ręka człowieka, była mocniej umięśniona, końce palców były szersze, jednak możliwości i zakres ruchów wskazują, że ręce te mogły wykonywać prace nie mniej precyzyjne niż potrafi to współczesny człowiek.

Dlaczego więc wyginęli 35–40 tysięcy lat temu? Według niektórych badaczy wcale nie dlatego, że byli gatunkiem silnych i brutalnych prymitywów, którzy musieli ustąpić przed górującymi nad nimi intelektem Homo sapiens. Być może przegrali walkę o tereny łowieckie, bo mieli mniejszą zdolność adaptacji do zmiennych warunków. Możliwe także, że byli mniej płodni niż ludzie. Istnieje też teoria mówiąca, że mogli się z nimi krzyżować i zostali przez nich wchłonięci. Według tej tezy, niektórzy z mijających nas na ulicy są potomkami ludzi neandertalskich.

Na scenę wkracza hobbit

28 października magazyn „Nature” opublikował dwa artykuły, które sprawiły, że przywiązanie do jakichkolwiek tendencji ewolucyjnych można już wyrzucić do kosza.

Podczas badań krasowej jaskini Liang Bua na wyspie Flores w Indonezjji, na wschód od Jawy, odkryto szkielet istoty ludzkiej, należącej do rodzaju Homo, ale zdecydowanie nie zwykłego przedstawiciela Homo Sapiens. Należał do istoty dorosłej o wzroście trzylatka. Kobieta mierzyła za życia około metra wzrostu i ważyła ze 16 kilogramów. Nazwano ją małą panią z Flores, a jej gatunek hobbitami – na pamiątkę małych ludzi z prozy I.R.R. Tolkiena. Była dowodem zaprzeczającym wszystkiemu – tendencji do zwiększania pojemności mózgu, wzrostu rozmiarów ciała, nawet porzucenia nadrzewnego trybu życia.

Homo floresiensis – mieszkające na niewielkiej wyspie hobbity, są gatunkiem, który wszystko zrobił jakby na złość nauce. Nie dość, że ludzie ci skarleli, odwracając proces ewolucyjny, że dorobili się mózgów wielkości jednej trzeciej mózgu Homo sapiens, to do tego wszystkiego wiele wskazuje na to, że jakkolwiek przypominali w związku z tym australopiteków, to większość cech anatomicznych, takich jak budowa kości i zębów, lokuje ich w pobliżu indonezyjskich pitekantropów z rodzaju Homo erectus. Tyle że takich, którzy cofnęli się w ewolucji.

Regres dotyczył jedynie wyglądu. Homo floresiensis nie wyewoluowali na małej jawajskiej wysepce. Przybyli na nią, po drodze odwiedzając jeszcze cztery wyspy, pokonując morze. A to jest umiejętność przypisywana dopiero późnym Homo sapiens. Do tego wszystkiego w tej samej jaskini znaleziono wiele kamiennych narzędzi wyprodukowanych przez hobbitów i kości zwierząt, które nie mogły samodzielnie wejść do jaskini: karłowatych słoni – stegodonów, wielkich szczurów, waranów, ptaków i nietoperzy. Homo floresiensis musieli je upolować i prawdopodobnie nie jadali ich na surowo – kości noszą bowiem ślady ognia. Niektóre zwierzęta, jakkolwiek skarłowaciałe, były dla małych ludzi ogromnym wyzwaniem, dlatego jest niemal pewne, że potrafili planować i współpracować ze sobą. Na podstawie analizy kości wiemy, że polowali wyłącznie na młode stegodony. Czy były smaczniejsze? Czy po prostu możliwe do upolowania?

Jakby mało było tego wszystkiego, okazuje się, że hobbici żyli na Flores co najmniej do końca ostatniego zlodowacenia, czyli 12 tysięcy lat temu, niemal już w czasach historycznych. Co więcej, legendy okolicznych ludów powtarzają historie o „małych ludziach” zwanych Ebu Gongo, którzy żyli tam ponoć aż do przybycia pierwszych holenderskich podróżników.

W ekosystemach wyspowych często pojawiają się skarlałe formy różnych organizmów. Tłumaczy się to potrzebą konkurencji o skromniejsze zasoby naturalne albo wynikającym z ekonomii rozwoju przystosowaniem wywołanym przez brak drapieżników. W gruncie rzeczy jednak nie ma dobrej teorii, która wyjaśniałaby to zjawisko i nikt dotąd nie widział, by dotyczyło ono ludzi.

Ewolucja na bieżąco

Odkrycie hobbitów z Flores i pozostałe odkrycia ostatnich lat dowiodły, że wbrew temu, co chcieliby naukowcy, ewolucja rodzaju ludzkiego nie dobiegła końca. Że nie byliśmy – a choć to mało prawdopodobne, być może wciąż nie jesteśmy – jedynym gatunkiem rozumnych humanoidów na naszej planecie.

Dowiedzieliśmy się również, że antropogeneza nie przebiegała liniowo. Zamiast łańcucha kolejnych udoskonaleń dostaliśmy labirynt wzajemnych zależności i sieć pokrewieństwa. Wiele gatunków żyjących obok siebie. To, że na Ziemi niepodzielnie zapanował Homo sapiens można uważać więc za dzieło czystego przypadku albo za wynik głębszego planu.

Kiedy uczeni rozważają perspektywy dalszej ewolucji człowieka, to albo redukcjonistycznie zakładają, że dobiegła końca, albo nie mogą się wyzwolić z wyobrażeń dyktowanych linearnym rozumieniem ewolucji jako logicznego łańcucha udoskonaleń. Stąd wizje Homo futuris jako istoty obdarzonej olbrzymią głową i wątłym ciałem albo całkiem niedorzeczne: ludzi z wielkimi kciukami do wysyłania SMS-ów lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, c

IP i czas połączenia logowane. [4750218]
[08.08] 23:35 mg88

Kiedy uczeni rozważają perspektywy dalszej ewolucji człowieka, to albo redukcjonistycznie zakładają, że dobiegła końca, albo nie mogą się wyzwolić z wyobrażeń dyktowanych linearnym rozumieniem ewolucji jako logicznego łańcucha udoskonaleń. Stąd wizje Homo futuris jako istoty obdarzonej olbrzymią głową i wątłym ciałem albo całkiem niedorzeczne: ludzi z wielkimi kciukami do wysyłania SMS-ów lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, czasem na naszych oczach. Dosłownie w ostatnich tygodniach stwierdzono, że u mieszkańców wysoko położonych obszarów Nepalu wykształciła się trwała cecha przystosowująca ich do życia na dużych wysokościach. Gen umożliwiający obywanie się mniejszym stężeniem tlenu w powietrzu.

Istnieje teoria mówiąca, że po plagach zarazy, które w średniowieczu i renesansie dziesiątkowały Europę, wielu z jej mieszkańców dysponuje cechą odporności na „czarną śmierć”. Nie wiadomo przy tym wcale, czy była to rzeczywiście dżuma. Są teorie mówiące, że mogła to być choroba wirusowa. Ponoć pamiątką po „czarnej śmierci” może być występująca częściej u Europejczyków niż u innych odporność na wirus HIV.

Nie ulega także wątpliwości, że sami wpływamy na bieg ewolucji. Rozwój medycyny sprawił, że jako gatunek mamy gorszy wzrok i częściej chorujemy na przypadłości, które w naturze wyeliminowałyby wielu już w niemowlęctwie. Dziś wystarczy otrzymać leki lub założyć okulary i można przeżyć. Dziesięć tysięcy lat temu taka cecha oznaczała szybką śmierć.

W tym roku dowiedzieliśmy się o pochodzeniu człowieka znacznie więcej niż kiedykolwiek. I jak zwykle – im więcej odpowiedzi, tym więcej nowych pytań i wątpliwości. Dlaczego to właśnie my przetrwaliśmy? Czemu to zawdzięczamy? I czy kiedykolwiek się tego dowiemy?

Ale odpowiedź na takie pytania chyba nie leży w ziemi. Może znajdować się gdzieś w górze.

IP i czas połączenia logowane. [4750256]
[08.08] 23:37 edukowanie erwina-kretyna



IP i czas połączenia logowane. [4750275]
[08.08] 23:44 Toi jest dobre

do wysyłania SMS-ów lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, c

IP i czas połączenia logowane. [4750218]
[08.08] 23:35 mg88
Kiedy uczeni rozważają perspektywy dalszej ewolucji człowieka, to albo redukcjonistycznie zakładają, że dobiegła końca, albo nie mogą się wyzwolić z wyobrażeń dyktowanych linearnym rozumieniem ewolucji jako logicznego łańcucha udoskonaleń. Stąd wizje Homo futuris jako istoty obdarzonej olbrzymią głową i wątłym ciałem albo całkiem niedorzeczne: ludzi z wielkimi kciukami do wysyłania SMS-ów lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, czasem na naszych oczach. Dosłownie w ostatnich tygodniach stwierdzono, że u mieszkańców wysoko położonych obszarów Nepalu wykształciła się trwała cecha przystosowująca ich do życia na dużych wysokościach. Gen umożliwiający obywanie się mniejszym stężeniem tlenu w powietrzu.

Istnieje teoria mówiąca, że po plagach zarazy, które w średniowieczu i renesansie dziesiątkowały Europę, wielu z jej mieszkańców dysponuje cechą odporności na „czarną śmierć”. Nie wiadomo przy tym wcale, czy była to rzeczywiście dżuma. Są teorie mówiące, że mogła to być choroba wirusowa. Ponoć pamiątką po „czarnej śmierci” może być występująca częściej u Europejczyków niż u innych odporność na wirus HIV.

Nie ulega także wątpliwości, że sami wpływamy na bieg ewolucji. Rozwój medycyny sprawił, że jako gatunek mamy gorszy wzrok i częściej chorujemy na przypadłości, które w naturze wyeliminowałyby wielu już w niemowlęctwie. Dziś wystarczy otrzymać leki lub założyć okulary i można przeżyć. Dziesięć tysięcy lat temu taka cecha oznaczała szybką śmierć.

W tym roku dowiedzieliśmy się o pochodzeniu człowieka znacznie więcej niż kiedykolwiek. I jak zwykle – im więcej odpowiedzi, tym więcej nowych pytań i wątpliwości. Dlaczego to właśnie my przetrwaliśmy? Czemu to zawdzięczamy? I czy kiedykolwiek się tego dowiemy?

Ale odpowiedź na takie pytania chyba nie leży w ziemi. Może znajdować się gd

IP i czas połączenia logowane. [4750339]
[08.08] 23:48 To jest dobre

do wysyłania SMS-ów nogami lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, c

IP i czas połączenia logowane. [4750218]
[08.08] 23:35 mg88
Kiedy uczeni rozważają perspektywy dalszej ewolucji człowieka, to albo redukcjonistycznie zakładają, że dobiegła końca, albo nie mogą się wyzwolić z wyobrażeń dyktowanych linearnym rozumieniem ewolucji jako logicznego łańcucha udoskonaleń. Stąd wizje Homo futuris jako istoty obdarzonej olbrzymią głową i wątłym ciałem albo całkiem niedorzeczne: ludzi z wielkimi kciukami do wysyłania SMS-ów lub długimi palcami przystosowanymi do klawiatury komputerów, z uwstecznionymi szczękami, bo „nasze pokarmy w coraz mniejszym stopniu wymagają żucia”. To wizje rodem z Lamarcka, który wierzył, że żyrafy wyciągnęły sobie szyje usiłując sięgnąć do pokarmu. W rzeczywistości, aby taka cecha jak duży kciuk pojawiła się w ewolucji, musiałoby od niej zależeć przetrwanie. Innymi słowy, ludzie mniej sprawni w wysyłaniu SMS-ów musieliby częściej ginąć bezpotomnie. Ale ewolucja naszego gatunku trwa, czasem na naszych oczach. Dosłownie w ostatnich tygodniach stwierdzono, że u mieszkańców wysoko położonych obszarów Nepalu wykształciła się trwała cecha przystosowująca ich do życia na dużych wysokościach. Gen umożliwiający obywanie się mniejszym stężeniem tlenu w powietrzu.

Istnieje teoria mówiąca, że po plagach zarazy, które w średniowieczu i renesansie dziesiątkowały Europę, wielu z jej mieszkańców dysponuje cechą odporności na „czarną śmierć”. Nie wiadomo przy tym wcale, czy była to rzeczywiście dżuma. Są teorie mówiące, że mogła to być choroba wirusowa. Ponoć pamiątką po „czarnej śmierci” może być występująca częściej u Europejczyków niż u innych odporność na wirus HIV.

Nie ulega także wątpliwości, że sami wpływamy na bieg ewolucji. Rozwój medycyny sprawił, że jako gatunek mamy gorszy wzrok i częściej chorujemy na przypadłości, które w naturze wyeliminowałyby wielu już w niemowlęctwie. Dziś wystarczy otrzymać leki lub założyć okulary i można przeżyć. Dziesięć tysięcy lat temu taka cecha oznaczała szybką śmierć.

W tym roku dowiedzieliśmy się o pochodzeniu człowieka znacznie więcej niż kiedykolwiek. I jak zwykle – im więcej odpowiedzi, tym więcej nowych pytań i wątpliwości. Dlaczego to właśnie my przetrwaliśmy? Czemu to zawdzięczamy? I czy kiedykolwiek się tego dowiemy?

Ale odpowiedź na takie pytania chyba nie leży w ziemi. Może znajdować się gd

IP i czas połączenia logowane. [4750378]
[08.08] 23:54 kotomysz

Debilizm ateistycznoponiemiecki nawklejal się a ja to zasram Bu....Bu.....Bu.....Buchachachachacha :

IP i czas połączenia logowane. [4750430]
[09.08] 05:59 tomas.de.torquemada

==> [08.08] 23:28 mg88

...dobrze, że o tym tak obszernie napisałeś.

Pozdrawiam.

Furtian Wacław

Każdy "Wacem" być może - jeden lepiej, a drugi trochę gorzej...
...ale nie o to chodzi, jak to komu wychodzi.
Obecnie człowiek musi, bo Katoland go zadusi ! Uuufff!!!...

IP i czas połączenia logowane. [4751587]

Powrót do listy tematów.