APOKALIPSA OBJAWIONA PRZEZ ROBERTO CALVI
( Zamordowanego lichwiarza Pana Boga )

I stało się dwutysięcznego drugiego roku
w czternastym dniu miesiąca lutego,
po narodzeniu Joszuy, syna cieśli z Nazaretu,
że objawił mi się Roberto Calvi w Chwale Prawdy.
Ten ci jest rok zerowy.

A po prawicy jego stał Giordano Bruno, a po lewicy jego Sawonarola.
I śpiewały mu chóry Waldensów i Albigensów,
I wtórowały im orkiestry niewolników murzyńskich z USA i RPA.
A niżej postać mędrców mający, zasiadali każdy na tronie swoim
Mężowie światli : Kopernik, i Kepler, i Darwin, i Einstein,
I Didero, i d’Alembert, i Yvon, i Mallet, i Rousseau, i de Jaucourt,
I inni prawdy chciwi , a liczba ich niezliczona była.

A wokół przecudnie pląsały korowody niewiast na stosach spalonych.
A oklaskiwały ich roty oszukanych powstańców chłopskich,
Z zawołaniem "Panie, Panie", zastygłym na sinych ustach swoich.

I strzegły tego korowodu straże nawróconych Indian,
I Słowian, i Polinezyjczyków, i wielu innych ludów,
Z oblicza całej Ziemi pochodzących.

A nad nim unosiła się Chwała Prawdy, lśniąca,
jako bilbord nocą, lub jako złota jednodolarówka błyszcząca.

A chwała ta miała postać pięciokrotnej korony.
Pierwsza korona największa, ona była swobodą i niezależnością,
A na niej druga, sprawiedliwość po wszystkie czasy stanowiąca,
Nad nimi trzecia - łaskawa, ta dawała nadzieję,
Wyżej jeszcze czwarta, która obłudę wszelką gładzi,
A na samym szczycie piąta - wszelkie przesądy i zabobony oświecająca.

A wszystkie one korony w pierwszej z nich zawarte były,
Na której widziałem uczynione cztery twarze cud roboty.
A pierwsza z nich - ludzka - ta jest mądrość i roztropność,
Druga z nich orla, którą jest wolność i niezależność,
A trzecia jako morda byka. Ta jest siłą i witalnością,
I czwarta - lwia - która jest siłą zbrojną, odważną i nieustępliwą.
Widząc to oczami swymi, padłem na twarz swoją, w bojaźni wielkiej.

I stało się słowo Roberto Calvi, który rzekł do mnie mówiąc :
Powstań synu Człowieka i słuchaj słów moich.
Oto ja posyłam cię do Katolików, byś do nich mówił.
A oni nie będą cię słuchać, owszem, kpić będą z ciebie,
Albowiem ludem opornym są, twardego czoła i złej ręki.

A gdybym cię posłał do ateistów, albo do scjentystów, albo do adwentystów,
Albo do wielu innych roztropnych ludów,
Tedy posłuchaliby słów twoich i usłuchali cię.
Ale ja cię posyłam do Katolików, choć są ludem zadufanym i tępej myśli.

Przeto mówić do nich będziesz, co tobie powiem, słowa nie zmieniwszy.
I rzeczesz im : Prostujcie ścieżki swoje albowiem koniec ciemnoty jest bliski.
A oni szydzić z ciebie będą, jako by i szydzili w własnych świętych
Gdyby ożywszy, przyszli do nich z mądrym słowem.
Owszem, kpili by z nich, mówiąc :
Tyś nie jest Jezus, tyś nie jest Jan, tyś nie jest Piotr.

Tedy poniesiesz nieprawość ich,
Aby mieli możność zrzucić z siebie pieczęć bestii.
A pieczęć ta potrójną jest. Bowiem jest ci to jedna bestia
W której trzy bestie są.

A pierwsza z nich, najstarsza, jako nierządnica bardzo posunięta w leciech.
Ozdoby na niej cenne, złoto, i szmaragd, i jaspis, i brylant, i ametyst
I cała w szkarłat, purpurę i biel spowita.
Ale postać jej mdła, choć sprośna, bo chuciom swym wygodzić nie potrafi.
Opasłe, obwisłe i sflaczałe ciało owej nierządnicy,
Ciągle do uprawiania nowych sprośności skore.
Młodych i niewinnych blaskiem swego ubioru otumania,
Dawną swą krasę tym sposobem przywrócić pragnąc.

W ręku jej puchar pełen wszelkiego plugastwa i obrzydliwości,
Z którego kochanków swych poi,
Aby otumanieni ohydnym napitkiem cudzołożyli z nią na siedmiu wzgórzach,
I po domach publicznych jej, na obliczu wszystkiej Ziemi,
W których burdelmamę zdatnie udaje,
Na swe owrzodziałe i oślizłe przyrodzenie nie zważając.

Z jej ust są wszelkie knowania, i obiecanki, i groźby, i morderstwa,
I mafie, i oligarchie, i masoneria, i spiski tajne, i sprzysiężenia.
A wszystkie one płyną dla niepoznaki jako cud muzyka i poezja
I jako dogmat nie do odrzucenia, i jako droga dogodna a szeroka,
Albowiem ona bestia najbardziej doświadczona jest w czynieniu zła,
Pośród wszystkich bestii, które na obliczu Ziemi były.

A druga bestia na wyspie siedzi, jako pirat i rozbójnik skarbów swoich pilnujący.
Ta na czarno odziana jest, by powagi swemu złodziejskiemu procederowi przydawać.
Skarby, które kiedyś brutalną siłą i podstępem wykradła,
Teraz na paskarski procent różnym frajerom pożycza,
Do cna ich z własnej godności i majątku oskubując.

Ona też swoich szpicli przednio wyszkolonych po całej Ziemi rozsyła,
By ci bunty i prowokacje czynili wśród ciemnego ludu.
Któremu to poprawę losu obiecując - zdradza i sprzedaje.
Tym też sposobem jeszcze cięższe jarzmo na karki ich zakłada.

A trzecia bestia, najmłodsza - ta jest bestia zza wielkiego morza.
W niej jest prostactwo, i brutalność, i agresywność, i pycha.
W jej pięściach kamienie, i miecze, i statki, i samoloty, i rakiety.
W jej ustach, wolność, i sprawiedliwość, i niepodległość, i samostanowienie,
A oczy jej bez źrenic, by ludzi widzieć nie mogły,
Choć w ręku pochodnię dzierży, ku drogi oświetleniu.

Toteż kamienie rękami swoimi na oślep ciska,
Nie wiedząc dokładnie, kogo trafić może.
A nierozważna jest w swej złości, jako każdy młody.

A wszystkie one bestie jedną bestią są, której się Katolicy kłaniają.
I mają pieczęcie bestii onej na czole - te są złe myśli,
I na ręku - te są złe czyny, które z tchórzostwa przed bestią czynią,
Także pospołu na czole i na ręku - to religijnym fanatyzmem nazywają.

I stało się jeszcze słowo Roberto Calvi, który rzekł do mnie mówiąc:
Za prawdę powiadam tobie dziś - na pośmiewisko bestia owa będzie wydana,
A jako nadęta była, każdy zobaczy, że była w środku pustą,
I mamidłem, i złudzeniem, i oszustwem wielkim,
O którym nie warto nawet i pół słowa wyrzec - bo i wstyd.

I wstydzić się będzie każdy Katolik po wszystkiej Ziemi,
I zapierać się będzie swego dawnego wyznania mówiąc:
Nie byłem ja katolikiem, ale ateistą, i skarżyć będzie na innego Katolika
Albowiem jest to lud złej ręki i tępego czoła.

Tedy wyda światłość czterech nagich jeźdźców, każdy na rydwanie swoim,
A rydwan on będzie jako samochód i samolot i rakieta i czołg i statek morski.
A na jego przodku będzie jakoby wyobrażenie orła z iskrzącymi oczami,
Zaś blask onych oczu oślepiać będzie,
Bo one jako rentgen wszelkie zło i obłudę i zdradę i złe myśli widzieć będą.

Ciało onych jeźdźców foremne będzie i urody wielkiej
I lśnić będzie owo ciało jako diament, i jaspis, i szafir, i rubin, i opal gładko szlifowany.
A nie będzie w nim żadnej niedoskonałości, i wstydu, i zakłamania.
Nogi ich będą krzepkie jako tytanowe kolumny,
A ramiona ich mocarne, niezmącona myśl poruszać będzie.

A pierwszy jeździec otworzy wrota prawdy.
I poznają wszyscy Katolicy sromotę i kłamstwo swoje,
Ale się onego kłamstwa zapierać będą, mówiąc, że prawdą jest.

Wtedy wtóry jeździec prawo naturalne wskaże,
każdemu człowiekowi na obliczu wszystkiej Ziemi.
I otworzą się oczy ich, i zobaczą, że błądzili, i w wielkim wstydzie żałować będą.
Ale fanatycy katoliccy wojnę okrutną domową czynić będą, stosy podpalając.

Tedy trzeci jeździec ich zło, i knowania, i kłamstwo, i pomówienia, i podłość,
Przeciwko nim samym obróci.
I ujrzą, i poznają hańbę swą wielką, i nieprawość swą nieogarnioną.
I osłabnie umysł ich, i ręka ich, i przegrają bitwę wielką.
Ślady jeno na obliczu Ziemi po nich pozostawione będą,
Na przestrogę, i na pośmiewisko przyszłym pokoleniom.

A czwarty jeździec przywiezie nadzieję i wiarę nową,
I wyda się ona tak oczywistą, że każdy człowiek dziwować się będzie,
I pozna, że wiara ona zwyczajną jest, nie nadprzyrodzoną ani świętą,
Ale jego własną, tą samą, którą od zarania znał i w sercu nosił.
I radować się będzie Człowiek, i dziwować się będzie przeszłej głupocie swojej.

I stanie się Człowiek drugiemu Człowiekowi przyjacielem,
Nie dla bezrozumnej miłości, którą Katolicy krzywdę innym czynili,
Jeno dla rozumu i rozwagi, które drogę uczciwym sercom wskazują mówiąc :
Wszyscyśmy jednym, nie doświadczaj zatem brata swego,
Bowiem tym sposobem sam siebie doświadczać będziesz.

Dlatego ten, który czołgiem wojuje, w czołgu zginie.
A ten, co przymusza innych, przymuszonym będzie.
Także i ten, co w swej pysze poucza innych, ośmieszony i pouczony zostanie.
I poznają, czym jest Człowiek i wszelka Istota, na obliczu wszystkiej Ziemi.
I w rozsądku pospołem żyć będą, prawdy nie ukrywając.

Tedy padłem na oblicze swoje błagając :
Nie posyłaj mnie Roberto Calvi oraz Wy Wielcy Mężowie do Katolików,
Bowiem ja niewymowny jestem, małego rozumu i tchórzliwego serca.
Jakże oni słuchać mnie będą, skoro znaczenia własnych słów nie słyszą i pojąć nie chcą ?
Są na obliczu Ziemi mężowie, wiedzę ogromną mający, którzy językami mówią.
Tych poślij.

I stało się po raz trzeci słowo Roberto Calvi do mnie, który rzekł :
Choćbym Cię i nie posłał, sam wiesz, że iść musisz, i uczynisz to z woli własnej.
Bowiem erudycja, i wiedza, i szacunek, i popularność, i dostojeństwo uczonych, zaślepiły ich,
A każdy jedynie za karierą i pieniędzmi goni, prawdę na zawadzie mając.

Tedy daję ci księgę prawdy, która jest na wejrzeniu jako żal i gorycz największa,
Ale w głowie twojej będzie słodyczą jako miód i radością nieogarnioną.
I powiem ci po trzykroć - nie idź ! - a i tak pójdziesz wbrew woli swojej.
Bowiem wypełnić się musi przeznaczenie twoje.

I włożył w moje usta księgę oną, która paliła jako piołun goryczą wielką,
A zdała mi się cudowną radością i szczęściem,
I roześmiałem się w duchu swoim z wszelkiej pustej świętości,
I z dętych słów, i z sloganów pięknych, i z mów pochwalnych, i z kazań uczonych,
Bo były one jako dowcipy najprzedniejsze, od których boki ze śmiechu bolą.

Tedy opowiem je i Wam ku uciesze, gromkim głosem wołając:
Radujcie się świadomość rozumu mający, albowiem koniec ciemnoty jest bliski !

Furtian Ryszard

 

RODOWÓD JEZUSA

TONY BLAIR W INDIACH

STRONA GŁÓWNA